środa, 23 stycznia 2013

Na tratwie

Czuję się trochę tak, jakbym dryfowała na chwiejnej tratwie.
I sama jestem temu winna, bo zawsze chcę wszystkiemu podołać.
Sprawy książkowe na pierwszym planie.

Z całą prawie resztą - nie wyrabiam.
Dziś miałam głupią nadzieję, że zostanę w tym zrozumiana.
Ale może tego nie da się zrozumieć. Jestem po prostu bardzo, bardzo złą panią domu.
W tej dziedzinie nie doprowadzę się nigdy do dolnego progu akceptacji. Niczyjej, również mojej.

Może jak bałagan wzniesie się ponad moją głowę,
zamilknę.
I wyrzucę kompas za burtę.

10 komentarzy:

  1. zamiast sprzątać, poszłam dziś spać.
    jestem wypoczęta i ... nic mi się nie chce...

    OdpowiedzUsuń
  2. u mnie nadal choinka o rozebranie woła...
    a tam

    OdpowiedzUsuń
  3. ja wole nic nie mowic, bo z balaganu slyne juz w 3 krajach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No masz ambicję...
      Ale może nie chodzi nie o ilość, lecz o jakość?

      Usuń
  4. Dopóki jest co jeść i gdzieś tam czekają wyprane skarpetki, to da się żyć :) To mówię ja, kobieta.

    Na zrozumienie raczej nie ma co liczyć, ale na pogodzenie się z takim stanem rzeczy, może ...
    Mój tata był potwornie zazdrosny o kota, tzn. o wyimaginowane pierwszeństwo kota, przed nim. Pierwszeństwo w zainteresowaniu, opiece, karmieniu itd. Czy ty jesteś żoną kota, czy moją?!
    O książki i siebie, którą tam zostawiasz, to można być zazdrosnym, że ho ho.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas na pogodzenie się to już 25 lat...
      Trop z zazdrością taki odświeżający - choć to ja mogłabym zapytać, czy mój mąż ożenił się ze mną czy z kotką. Na pewno do niej potrafi czule przemawiać...

      Usuń
    2. może wtedy mruczy tylko dla niego :):):)
      Koty są wyrachowane :)

      Usuń
    3. Jest ponadto Wielkim Drapieżnikiem, a jego nigdy nie drapnęła, przez ponad 14 lat...

      Usuń