sobota, 1 grudnia 2012

Persona

Wczoraj byłam na Personie w Teatrze Wielkim.

"Być człowiekiem to znaczy nie być samym sobą – twierdził Gombrowicz. Za jego myślą podąża teraz w swoim przedstawieniu Robert Bondara [...] Na ile więc jesteśmy jeszcze autonomicznymi, niepowtarzalnymi istotami, a na ile odbiciem społeczeństwa i innych ludzi?"

Przeczytałam te słowa jeszcze przed spektaklem. Który podobał mi się i prowokował do myślenia.
Więc myślę.
Myślę.

I zastanawiam się, dlaczego uważamy, że istnieje coś takiego jak "bycie samym sobą", zasadniczo odmienne od tego, czym zwykle jesteśmy.
I gdzie to coś jest?
Czy mamy zrywać kolejne warstwy tego, co "nie nasze", i jak długo?
Do czego spodziewamy się dotrzeć, do jakiej molekuły "naszości"?
Czy będzie to wiązka instynktów i pierwszy krzyk?

Bo potem,
wszystko, co nakładamy na siebie potem,
to cudze spojrzenia.

Ale,
ale
dlaczego trudno nam uwierzyć, że z tych spojrzeń właśnie składa się nasza autonomiczność i niepowtarzalność?

Można o tym nie myśleć.
Nosić swoją tożsamość, jak kokon tak twardy, że przypomina kamień. Kamień milczy i się  nie zmienia, ale gdy pęka, to na zawsze.

Ale można też czuć,
że nigdy nie uchwycisz jej całej
i nie zatrzymasz.

18 komentarzy:

  1. Pierwsza myśl - setki mechanizmów, które się tworzą pod wpływem spojrzeń, słów, sytuacji. One są bardzo podobne u wszystkich.
    Druga myśl - nasza autonomiczność powstaje nie ze spojrzeń, tylko z naszej pierwotnej, jedynej w swoim rodzaju, reakcji na te spojrzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Idąc tym tropem - od czego uciekamy, dlaczego uważamy, że my, to nie my? Cudze spojrzenia plus nasza reakcja równa się pewna całość. Dlaczego uważamy, że to maska. Co chcemy zdjąć i co będzie pod spodem?

      Usuń
    2. Co chcemy zdjąć? Zazwyczaj chcemy zdjąć coś wtedy, gdy to, co nam ktoś proponuje nie zgadza sięz naszym wewnętrznym przekonaniem i poczuciem tego kim jesteśmy.

      Wczoraj bliska mi osoba, zobaczywszy że sporo schudłam, wysłała mi nocną porą smsa
      Widziałem dzisiaj w Tobie straszne rzeczy. Teraz modlę się aby cię opuściły.

      Ta osoba wyraziwszy o mnie w ten sosób troskę - wyłączyła telefon. Bardzo dobrze, bo gdyby go nie wyłączyła musiałaby się skonfrontować ze złością jaką wywołała we mnie ta durna wiadomość.

      Co zrzucam zatem?
      Zrzucam z siebie to, gdy ktoś upatruje we mnie kogoś zamieszkanego przez demony.
      Zrzucam z siebie przede wszystkim wszystko to, gdzie ktoś widzi mnie projektor dla własnych lęków.

      Usuń
    3. Tak - ale ślad zostaje. Choćby w postaci naszej reakcji na coś takiego. I ten ślad współtworzy nasze ja.

      Usuń
  2. zanim spotkalismy siebie
    zanim odkrylismy ze mozna rozmawiac ze sobą

    spotykalismy sie z innymi
    widzielismy cudzy wzrok, inny był lustrem
    rozmawialismy z innymi

    spotkanie ze sobą zawsze poprzedzone jest spotkaniem z innym
    dopiero dzięki spotkaniu z innym dowiadujemy się że można się spotkać ze sobą

    OdpowiedzUsuń
  3. A wiesz, nidgy nie pomyślałam w ten sposób.
    Coś w tym jest.
    Ania, dziś dałaś mi do myślenia.
    Jak zwyklez resztą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwie godziny tańca współczesnego i muzyki.
      Kazały mi myśleć:)

      Usuń
  4. mało tego, dla mnie osobiście, spotkanie ze soba, to własnie spotkanie z wielością w sobie

    ta wielość któą widzę w świecie zjawiski, ludzi
    to również wielość we mnie
    nie zamierzam od tego uciekać wręcz przeciwnie
    dwoistość umożliwia mi coś tak podstawowego jak np myślenie i odróżnienie stanu myślenia charakteryzowanego przez dwoistość (ja myślę, ja myślę o czymś, to ja jestem tym, kto myśli) od czucia, w którym to czuciu staję się jednym, cała jestem czuciem - może dlatego czucie jest trudniejsze i bardiej zagrażające
    ale spoko jest okej, wszystko razem tworzy fajną całość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgoda na wielość daje spokój. Io również gotowość do badania, poznawania świata. Paradoksalnie też wzmacnia autonomię, a nie ogranicza. Tak czuję.

      Usuń
  5. Ten wiersz mi się skojarzył z wczorajszym, może ciut z dzisiejszym, tematem. Nie odpowiada na żadne z pytań, jest po prostu wierszem.

    Sharon Olds
    Tomik: The Unswept Room

    First hour
    Pierwsza godzina

    W tej godzinie najbardziej byłam sobą. Strząsnęłam z siebie
    matkę, leżałam
    biorąc pierwsze oddechy, jakby
    powietrze w pokoju nadmuchiwało mnie
    jak bańkę. Jedyne co miałam do zrobienia:
    wychodzić za linią spojrzenia i wracać do siebie,
    czując grawitację, jedwab, na sobie zapach jej
    kremowej krwi. Powietrze
    miękko dotykało mi skórę i usta
    wchodziło we mnie i wyciągało małe
    westchnienia; nie wiedziałam, że to ja.
    Nie bałam się. Leżałam w spokoju
    patrzyłam i myślałam bez słów,
    mózg dostawał tlen
    bezpośrednio, bogata mieszanka do ust.
    Nikogo nie nienawidziłam. Przyglądałam się i przyglądałam
    i wszystko było ciekawe, byłam
    wolna, jeszcze nie zakochana, nie
    czyjaś, nie piłam jeszcze
    żadnego mleka, nikt mi nie zabrał
    serca. Nie byłam bardzo człowiekiem. Nie wiedziałam,
    że ktoś jeszcze jest. Leżałam
    jak jakiś bóg, przez godzinę. Potem przyszli po mnie
    i zabrali mnie do matki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre.
      A mnie z kolei skojarzył się ten ten wiersz z opowiadaniem Lema "Maska", z niektórymi fragmentami. Zwłaszcza z relacją mechanicznej kobiety z jej narodzin.

      Usuń
    2. Och Maska! Przed wielu laty zrobiła na mnie niesamowite wrażenie
      Ale łańcuszek skojarzeń:)

      Usuń
  6. znam Osobę, która jest niewidoma i głuchoniema. powiem tyle, że w Jej obecności człowiek staje nagi. trudno to wytłumaczyć. ani opisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo przestajemy być odbierani za pomocą znaków konwencjonalnych?

      Usuń
    2. to działa w dwie strony. brak miejsca na rzeczy zbędne. narośla, zrosty i przerosty. nie ma.

      Usuń
  7. Zgadzam się z Tobą, Ania M., w pełni. Ja jestem "ja", jestem sobą, wraz z tymi mechanizmami obronnymi, maskami, przystosowującymi mnie do społeczeństwa, które sobie ukształtowałam przez lata. Nie lubię stwierdzeń np. "spotkać się ze sobą", albo "psychoterapia to droga do siebie". Nie pasują mi bo ja jestem jedna (więc nie mogę spotkać się z drugą "ja"), jestem całością.
    Ella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale na psychoterapii czasem tego właśnie się dowiadujemy, zaczynamy widzieć kawałek siebie w tych maskach.

      Usuń
    2. No i o to może chodzić, żeby być świadomym tych masek. Tak pewnie jest lepiej - być bardziej świadomym. Wtedy można np. bardziej świadomie wybierać, decydować. Ale nie zawsze to jest konieczne. Tak uważam.
      Ella

      Usuń