piątek, 15 czerwca 2012

Nic

Śniło mi się, że byłam na jakimś turnusie terapeutycznym. Terapeuci po wstępnej obserwacji napisali każdemu uczestnikowi na karteczce jego cechy. Potem mieliśmy z nimi o tym rozmawiać.
Po rozmowie okazało się, że mówiłam o czymś zupełnie innym niż to, co było na mojej karteczce. Po prostu nic nie zapamiętałam.

I wtedy terapeuci powiedzieli mi, że bardzo mnie przepraszają, bo nastąpiła pomyłka. Nie, nie pomylono karteczek. Pierwotnie uznano po prostu, że jestem dorosła. A ja jestem malutkim dzieckiem, a takim dzieciom nie robi się terapii. Trzeba je za to nakarmić.

Poczułam okropny ból. Starałam się przekonać ich, że muszę mieć terapię. Postanowiłam uciec, jeśli jej nie dostanę.


I wtedy się obudziłam. Było koło czwartej, poszłam się umyć i wróciłam do łóżka.
I śniłam dalej.

Tym razem wracałam z wydawnictwa z jakąś pracą i przez nieuwagę odjechałam za daleko, poza Warszawę. I mimo starań, nie umiałam wrócić, ani niczego rozpoznać.
Raptem zorientowałam się, że mam przy sobie psa, ale on oddala się ode mnie i zaraz go zgubię.
Zaczęłam go wołać, coraz głośniej i rozpaczliwiej, a on był coraz dalej. Szłam za nim i znalazłam się między pociągami, ich wagonami i kołami, moja głowa tuż obok  ciężkich toczących się kół, w jedną i drugą stronę. Między zwałami żelastwa.
I tylko wołałam mojego psa, z coraz większym wysiłkiem, już bez głosu, bo już go nie miałam.

Nie zostało nic w środku.

3 komentarze:

  1. Odpoczynku Ci życzę, chociażby we śnie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No Aniu, to Ci przygrzmociło snem trzeba przyznać mocno, taki sen pełen treści i znaczeń. Czujnika wstawiam_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę, że ten pies, to część mnie. O którą nie umiem zadbać.

      Usuń