sobota, 16 czerwca 2012

Nic w środku

Odezwało się po raz pierwszy, gdy byłam w ósmej klasie. Dało znać o sobie uciskiem w gardle, wrażeniem, że coś przeszkadza mi oddychać, zwłaszcza w nocy.
Oczywiście fizycznie nie byłam chora.
Psycholog zasugerował, że gdy pójdę do liceum, w nowe miejsce, między nowych ludzi i do nowych wyzwań - wszystko to minie.
Miał rację.

Liceum to był dość dobry czas. Przekonałam się, że rzeczywiście nauka przychodzi mi z łatwością. Że dobre stopnie to nie dzięki mamie nauczycielce. Że pogarda i - w najlepszym razie - pobłażliwość otoczenia nie były do końca uzasadnione.
Olimpiady przedmiotowe. Wyjazdy. Nowe znajomości, pierwsze zakochania, bardziej lub mniej odwzajemnione. W końcu pierwszy poważny związek.
I wyjazd na studia.

Nie wszystko jednak było dobre - teraz to wiem. Opuszczając środowisko mojego dzieciństwa, przyrzekłam sobie, że się zmienię. Że już nie będę spontaniczna, bo taka, jaka jestem, nie jestem dostatecznie dobra. Że muszę się pilnować, prezentować ludziom taką mnie, jaką - moim zdaniem - mogliby zaakceptować. Byłam dość dobrym żandarmem u własnych bram.

Spontaniczność czasem jednak wygrywała - i to były wpadki. Dlatego ciągle mówiłam: od jutra zaczynam od nowa. Tamto - odrzucam.

Studia, małżeństwo, dzieci. Gdy się je ma w środku, Nic w środku odchodzi na drugi plan.
Ich wczesne dzieciństwo.

I.....

Nic w środku.

Żeby to jeszcze było Wielkie Nic. Nic z rozmachem.
Ale nie - to było żałosne, pokurczone, rachityczne nic.
Nic z powyłamywanymi nogami.
Nic - na moją własną miarę.

może cdn.

7 komentarzy:

  1. Nie rezygnuj z siebie, Aniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, kochana Viki. Nie rezygnuję. Jestem w dołku. Ale jestem słaba i silna jednocześnie. Zawsze wstaję i ta świadomość mnie trzyma.

      Usuń
  2. Koniecznie cdn. Nie przestawaj, proszę. Czytam Cię od jakiegoś czasu i lubię to, co piszesz. Chociaż lubię to złe słowo, nie wiem sama, co mnie w tych notatkach pociąga. Może jakiś rodzaj podobieństwa z tym, co sama czuję. Fajne jest to, co piszesz o swojej rodzinie, zwłaszcza o dzieciach. Nie przestawaj! Trzymaj się!! Ola f

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Olu, za miłe słowa. Pisać bloga nie przestanę, miałam na myśli raczej kontynuowanie wątku na temat "Nic w środku".
      Zaczynając bloga, założyłam sobie pisanie przez rok codziennie i mam zamiar tego się trzymać. Po roku - zobaczymy.
      Miło mi, że się odezwałaś.

      Usuń
  3. tez chciałabym wiedzieć co dalej
    Czy nic się ukaże? rozgości? zobaczymy to nic? Jestem bardzo go ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mar, kochana, to smutne jest.

      Usuń
    2. no co zrobisz, że jest smutne...czasem to i smutnemu trzeba w oczy popatrzeć, zobaczyć co to za jegomość, poznać, poobserwować, poprzyglądać się, wysłuchać...kto wie, może jeszcze czymś nawet i wesołym radosnym zaskoczy. Z poznawania często jakieś paradoksy i rozwiązania bardzo zaskakujące płyną.
      'Smutne' ma wiele twarzy zazwyczaj. Wiele kolorów. i utkane z wielu materii różnego gatunku.

      Usuń