wtorek, 27 marca 2012

Mała Lisa

Zadzwoniła do mnie Mama, żeby opowiedzieć coś, co nada się do bloga. Więc chyba muszę zamieścić, co?

Siostrzenica mojej babci, kobieta po pięćdziesiątce, zapytana, opowiada jej o swoich problemach zdrowotnych. Na co moja 95-letnia babcia kiwa głową i odpowiada: „Widzisz, a ja tego wszystkiego jeszcze nie mam...”.

Moja Babcia. Przyszła na świat jako siódma z trzynaściorga rodzeństwa, pod koniec pierwszej wojny światowej, w małej wsi w Prusach Wschodnich. W czasie drugiej wojny – urodziła mojego Tatę.

Potem – znane czasy, wystarczy obejrzeć Różę.

Jej rodzina miała trochę szczęścia.

Silna i dumna, Babcia zawsze zachowała w sobie coś z nastolatki. Rodzaj buntu, ale tłumionego w środku, mimo pozorów przystosowania. Gdy ja byłam nastolatką, potrafiła obrazić sie na mnie i nie odzywać. Czy jakieś babcie tak robią?

Mówiono o niej, że jest wysoka, choć chyba nigdy nie miała więcej niż 158 cm. Po prosto głowę miała zawsze wysoko.

Sama wychowała syna; jej niedoszłego męża wchłonął front wschodni.

Czasem myślę, że nie wiem i nigdy nie wiedziałam, jaki jest w jej oczach świat. Co czuje. Przecież dużo rozmawiałyśmy, ale zawsze jakaś część pozostała zakryta.

A jej matka? Co myślała, kiedy rodziła swoje siódme niemowlę, a ono krzyczało, nagie umazane krwią.

Mała Lisa.

W sieci zmarszczek.

2 komentarze: