piątek, 24 lutego 2012

Wielki Łeb

Koci domek zniknął, tym razem na dobre. Ktoś postarał się, by pozostały z niego wióry. Dobrze, że chociaż nie ma już mrozu.
W kociej stołówce jest czysto, przychodzi do niej od dwóch do pięciu zwierzaków, kotki są w miarę możliwości sterylizowane; jeśli pojawiają się kocięta, to w większości znajdują opiekunów. W zeszłym roku wśród małych burasków znalazł się jeden NIEBIESKI. Chętnych, by go przygarnąć, nie brakowało.
Jestem gotowa partycypować w kosztach estetycznego, fachowo wykonanego domku. Kilka innych osób dołożyłoby się z pewnością. Nie mamy jednak najmniejszej gwarancji, że ta inwestycja przetrwa choć dwa dni i nie skończy roztrzaskana w kontenerze na śmieci. Tak jest od lat. Bo koty są, cytuję: "nieestetyczne i obrzydliwe".

Wiosna idzie, tak, pojawił się bowiem Wielki Łeb - ogromny pręgowany kocur. Jest czułym ojcem. Zeszłego lata sama widziałam, jak woził kociaki na grzbiecie. Nie mówię już o gromadnym nękaniu jego ogona.
Wielki Łeb Nikogo się nie boi, nie obawia się konfrontacji. Po prostu stoi i patrzy. Nie wytrzymują tego psy i niektórzy ludzie.

1 komentarz:

  1. Ja należę do tych, którzy twierdzą, ze najbardziej Panu bogu udał się kot.

    OdpowiedzUsuń